poniedziałek, 22 września 2014

#~7

#~7 
Ashton odprowadził mnie do domu. Zrobiliśmy sobie spacer. Przez cały czas przytulał się do mojej ręki. 
- Możemy tak spędzać czas. Jest bardzo miło.
- Nawet bardzo Luke. 
Przyszliśmy do parku. Chwilę później  Ash znalazł dla nas ławkę, oderwał się od mojej ręki i podbiegł do niej jak małe dziecko. Miał taką ucieszoną twarz, co sprawiało, że także z mojej nie znikał uśmiech. 
Dosiadłem się obok i objąłem go ramieniem.
- Co słychać? 
Spojrzałem na niego, ale on nie odwrócił wzroku na mnie. 
- Nic specjalnego. 
Chłopak uśmiechnął się sztucznie. 
- Widzę przecież Ash. Powiedz. 
- Okej... Martwię się, co będzie dalej? 
Zacząłem się śmiać.
- Haha... Wiesz, że będę Cie kochać Ash, myślę, że będziemy szczęśliwi. 
- Ale masz pewność? 
- Nie mam, ale mam nadzieję. 
Chłopak przytulił się do mojego ramienia. 
- Kocham Cie... - wyszeptał
- Ja Ciebie też kocham, skarbie. Wiesz o tym. - złożyłem na jego głowie pocałunek. 
Przyglądałem się ludziom, którzy obok przechodzili. Napotkałem wzrokiem dwa wróble, które się obejmowały się . Ashton też je zauważył.
- Patrz jakie słodkie. - zauważył. 
- Hahahahaha urocze są. 
Chwilę później zaczął padać deszcz. Dwa ptaszki odleciały się schować, a ludzie uciekali do budynków. 
- Ash? Idziemy czy zostajemy w deszczu? 
- Nie chcę mi się Luke... Teraz jest romantycznie, nie sądzisz? 
Uśmiechał się. Miał rację, słońce mimo wszystko świeciło a ja miałem ochotę tu zostać. Ashton ułożył usta na moich, a deszcz jakby się o tym dowiedział zaczął jeszcze bardziej padać, kiedy odzwajemniałem pocałunek. Chłopak pierwszy raz podjął dalsze kroki. Zjechał ustami na szyję i barki. Odkrył moje ramie i przyssał się do skory. 
- Ała... Przestań.
Chłopak oderwał się a ja nie mogłem powstrzymać śmiechu.
- No co jest? Naznaczyłem Cię. Jesteś już mój.
Oboje wybuchliśmy śmiechem. 
- No dobrze Ash jestem twój, no przecież.
Byliśmy cali przemoczeni i nie zamierzaliśmy być chorzy więc stwierdziliśmy, że pora wracać.
Odprowadziłem go do domu. Prawie w ogóle nie rozmawialiśmy przez drogę. 
- Dziękuje Luke - dał mi buziaka w policzek jak to miała w zwyczaju Amelia, gdy ją przyprowadzałem.
- Ja Tobie też. Odezwę się.
Objąłem blondyna i wróciłem do domu.

~•~

Zamknąłem drzwi i pobiegłem do pokoju. Odłożyłem telefon podpinając go do ładowania. Wziąłem czystą koszulkę do spania oraz bieliznę i wybrałem się pod prysznic, pod ciepłą wodę. Kiedy się ogrzałem, pobiegłem do łóżka, przykrywając się do pasa. Sięgnąłem po telefon i sprawdziłem wiadomości. Wysłałem SMS'a do Asha życząc mu miłej nocy i zadzwoniłem do Cala. 
- słucham? - usłyszałem w słuchawce. 
- Siema Calum. Co słychać? 
- Właśnie wróciłem od Michaela. A u Ciebie? Co z Ashtonem?
- W porządku. Widziałem się z nim dziś. Zostawił mi niespodziankę. 
- Ooo! Jaką? 
- Chyba lepiej by było Ci ją pokazać Cal. - zaśmiałem się a po drugiej stronie telefonu przez chwile była cisza i lekki śmiech. 
- Chyba rozumiem... 
- Jestem zmęczony, zmoczył mnie deszcz. Mam nadzieje, że znajdziesz czas, wkrótce się spotkać. 
- Jasne Luke. Zdzwonimy się jeszcze. Dobranoc. 
- Dobranoc Cal...
Rozłączyłem się z nadzieją, że Ash odpisał, ale nie zrobił tego. Pomyślałem, że może już zasnął albo robi coś innego. Odłożyłem komórkę na bok, przytuliłem się do poduszki i zasnąłem.

~•~

Ledwo otwarłem oczy i spojrzałem na telefon oczekując, że rano otrzymam odpowiedź od Asha. Nie doczekałem się tego. Napisałem znowu. 
"Dzień dobry Ash, jak się spało? :*" 
Poleżałem jeszcze chwile i wstałem. Mój żołądek rządał jedzenia. Przygotowałem sobie herbatę i osiem kanapek - każdą z czymś innym. Dzięki ostatnim zakupom mamy. Ciągle obserwowałem telefon. Włączyłem telewizje starając się skupić na niej uwagę. Bez skutku. Upiłem łyk z kubka i wysłałem kolejny SMS. 
"Ash? Martwię się trochę."
Dokończyłem jeść, umyłem naczynia, kiedy dostałem SMS. Pobiegłem do telefonu. 
"Szukasz Milosci? Gdzieś czeka na Ciebie! Wyślij SMS o treści MIŁOŚĆ na 4567 za 0 zł (przez 7dni za DARMO potem 1,23/dzień)"
- Fuck... To jakiś żart? Ja już mam Asha, który się nie odzywa i nie daje znaku życia a wy mi jakieś g*wno wysyłacie?! - powiedziałem na głos tracąc entuzjazm.
Rzuciłem telefon na kanapę, kiedy zadzwonił. 
- Szlag! To Ty Calum? 
- Tak. Miło mi. 
- Przepraszam, ale Ash nie odzywa się do mnie a ja jestem zły. 
- Mogę wpaść? 
- Dobra. Chodź. 
- To otwórz drzwi pierdoło, bo są zamknięte. 
- Co? 
Zdziwiłem się i podeszłem do drzwi przekręcając zamek. Ujrzałem tam Cala.
- Coś Ty zrobił z włosami? 
- To pomysł Mike. 
Zaśmiał się i wszedł do domu. Mój przyjaciel zrobił sobie pasemko blond włosów ma środku grzywki. 
- To co tam się Luke u Ciebie dzieje? 
- Siadaj na kanapie, idę po wodę i wszystko powiem.

~•~

-... No i teraz widzisz nie odzywa się do mnie. Nie wiem co się dzieje z nim, nie daje znaku życia. Martwię się. 
- Luke, nie potrzebnie. Założę się, że zaraz coś napisze. 
I miał rację - ZNOWU. Jakby miał jakąś moc. 
Przeczytałem wiadomość trzy razy na głos. 
"Nie pisz do mnie. Nie chce z Tobą rozmawiać.
Wybacz"
W moje oczy napłynęły łzy. 
- Cal? Co ja zrobiłem? Dlaczego on nie chce...? 
Calum objął mnie i nie puszczał, uciszał mnie, żebym nie płakał i opanował oddech. 
- Csii... Lukey. Wytłumaczy się to jakoś. Daj mi ten telefon. 
Chłopak wziął wystukał numer na swój sprzęt i wysyłał ewidentnie SMS. Po chwili otrzymał odpowiedź. 
- Ashton nie chce z nikim rozmawiać. Może ma zły dzień. Chodź, zabiorę Cie do kawiarni. Ja stawiam. Przebrałem się szybko w w świeżą koszulkę i spodnie wycierając resztki łez z pod oczu.
Nie odzywałem się zbytnio do Caluma, chłopak miał rękę w kieszeni, coś mówił, ale go nie słuchałem. Złapałem się za jego ramię i kurczowo trzymałem, żeby go nie stracić. 
- Hej, nie ściskaj tak, bo rękę mi urwiesz - szturchnął mnie lekko, abym oprzytomniał. 
- Przepraszam. 
Będąc na miejscu zajęliśmy dwa miejsca w kącie. 
- Można już zamówienie? - spytała dość wysoka dziewczyna w ciemnych, brązowych włosach spiętych w koński ogon. Nie zauważyłem, kiedy podeszła ani tego jak Calum wziął nam karty z deserami i sobie już zamówił.
- Luke! Na co masz ochotę?
- Yyy... Zwykłą kawę z mlekiem i mały pucharek lodów czekoladowych.
Dziewczyna powtórzyła zamówienie.
- Dobrze. Dziękuję. Zaraz przyniosę. 
- Luke musisz się ogarnąć trochę. Ciągle myślisz o niebieskich migdałach, nie jesteś tutaj. 
- Przepraszam Cal. To samoistne, nie wiem co się ze mną dzieje. Wybacz. 
W tej chwili podeszła do stolika kelnerka przynosząc pucharki i filiżanki. 
- Dziękujęmy... Będzie dobrze Luke. Zobaczysz. Wierzę w to. A teraz jedz. 
- Też mam taką nadzieję. 
Chwilą zapomnienia co się stało z Ashem pomogły czekoladowe lody, które były tak dobre, że zamroziły moje przykre myśli. Upijając kawę Calum po prosił o rachunek. Przez przełyk przepłynęła ostatnia kropla, a przyjaciel zostawił banknot w małym futerale.

~•~

- Dziękuję Calum za to wyjście. Pomogło mi to. Cieszę się, że się spotkaliśmy. 
Objąłem przyjaciela i nie chciałem puszczać. Chwialiśmy się jak dwa pingwiny. 
- Nie ma sprawy. Dobrze, że chociaż tyle mogłem zrobić. Wpadnę do Ciebie jutro. Zobaczysz, wszystko będzie okej. Do jutra Lukey.
Chłopak odprowadził mnie do drzwi i odszedł w swoją stronę. Wchodząc do domu, marzyłem tylko o dwóch rzeczach, żeby Ashtonowi nic się nie stało i pójść już spać...
_______________________
Tak, wiem, że długo, ale nie mam czasu na pisanie i ogółem nie mam na to weny. Trzecia klasa gimnazjum i muszę się uczyć. Następny rozdział będzie jak go tylko napiszę a myślę, że w październiku coś będzie. Nie gniewajcie się. Kocham was. Przepraszam, że nie jest dłuższy :( Z góry przepraszam za błędy :/

poniedziałek, 1 września 2014

#~6

#~6
To co czułem w tamtej chwili nie można było opisać, bynajmniej ja nie mogłem, nie potrafiłem. Splotłem swoje nogi wokół jego pasa i oparłem się plecami o ścianę basenu i trzymałem ręce na ramionach chłopaka.
- Ummm... Luke... 
- Zatkaj się! - krzyknąłem uśmiechając się - nic nie mów, wiem, że zrobiłem to przy ludziach, ale nie mogłem się oprzeć. 
- Ale to było urocze wiesz? 
Uśmiechałem się przez dłuższy czas i nie wiedziałem co powiedzieć. Kiedy w końcu palnąłem:
- Popływajmy. 
Jego obecność sprawiała mi przyjemność. Chciałbym go widywać codziennie, o każdej porze dnia czy nocy. Lubię gdy na jego twarzy gości uśmiech. 
- Top się! 
Krzyknął Ash i w ostatniej chwili złapałem powietrze przed zanurzeniem mi głowy do wody. 
- Co to miało być?! 
Spytałem chlapiąc go w twarz, ledwo oddychając a przy tym się śmiejąc. 
- Nie gniewaj się Lukey... 
- No nie wiem... 
Zrobiłem nadąsaną minę jak Ashton dziś dodając skrzyżowane ręce i odwracając głowę, kiedy popłynął do mnie i przytulił. 
- Proszeee... 
- Utop się debilu! 
Wykrzyczałem przez śmiech i postąpiłem tak samo jak on ze mną.
- Luke... Tak, żyje dzięki, że się zainteresowałeś. 
Zaczęliśmy się obaj głośno śmiać i chwile później wyszliśmy z basenu, żeby wyschnąć chociaż trochę. Siedząc na trawie co chwila któryś z nas na siebie spoglądał. 
- Cześć Luke - usłyszałem głos Caluma za moimi plecami. 
- Oh... To Ty? To jest Ashton, Ash poznaj Caluma, to mój najlepszy przyjaciel. - wstałem wskazując na Cala.
- Miło mi Cię poznać, Luke wspominał mi coś o tobie...
Wbiłem łokcia mu w żebra, żeby przestał, nie chciałem, żeby Cal mu wszystko wygadał. 
- Auć. Dobra, z resztą nie będę wam przeszkadzać. Mam nadzieje, że się odezwiesz Luke. 
- Odezwę albo zabije. 
Chłopak odszedł w stronę domu, a ja uśmiechnąłem się przez zęby. 
- Fajnego masz przyjaciela. - Ash zaśmiał się zatykając dłonią usta - Idziemy gdzieś?
- Dzięki... Pewnie.
~•~
Przez całą godzinę tańczyłem z Ashem. Miałem ochotę przytulać go, szeptać mu do ucha miłe słowa i trzymać za rękę. Dałem się powstrzymać. Po kolejnym przetańczonym kawałku usiadłem na schodach. Ashton ze szklanką whisky, gdy mnie zauważył przysiadł się. Położył jedną ze swoich dłoni na moim udzie a ja czułem, że robi mi się gorąco. 
- Daj się napić. - powiedziałem tonem rozkazującym, ale miłym.
- Trzymaj. 
Wypiłem do dna. 
- Daj mi jeszcze... 
- Na pewno? 
- Ashton... Tak na pewno.
Smakował mi ten smak. Chciałem jeszcze. Nie zdawałem sobie wtedy sprawy, że już wypiłem trochę wcześniej. Chłopak podał mi szklankę. Zaczęło mi się odrobinę kręcić w głowie.
- Coś mi się wydaje, że nie dojdziesz sam do domu... Luke. 
Oparłem głowę na ścianę zamykając oczy, kiedy ktoś mnie uniósł na ręce. To z pewnością Ash. Otuliłem się w jego szyje. 
- Co ja z tobą zrobię...? 
Słyszałem ledwo. Czułem najbardziej tylko ból w głowie i odruchowo złapałem się za skronie. Blondyn jak skojarzyłem, zawiózł nas do jakiegoś domu. Zaniósł mnie do łóżka i ściągnął mi buty, a ja przytuliłem się do poduszki. Była taka miła i pachniała Ashem. 
- Luke, będziemy razem spać, nie będzie Ci to przeszkadzać? 
Wymruczałem tylko skromne "nie". Chłopak położył się obok i zaczął na moich plecach robić różne rysunki i pętelki. 
- Wiesz, że to bardzo lubię? - spytałem i zacząłem zasypiać, gdy poczułem lekkie muśnięcie ust na moim policzku.
- Dobranoc...
~•~
- Luke... Obudziłbyś się... 
Znałem ten głos... Skądś go kojarzyłem - Ashton. Otworzyłem oczy, ale zaraz je zamknąłem. 
- Powiesz mi gdzie jesteśmy? - przeciągnąłem się.
- Jesteś u mnie. 
- Dlaczego? 
- Wiesz... Nie wiedziałem gdzie mieszkasz, a za bardzo Ci odbiło i musiałem Cię gdzieś zabrać. 
Po przyzwyczajeniu się do bardzo jasnego światła spojrzałem na chłopaka. Potem rozglądałem się po pomieszczeniu. Chyba byłem w jego pokój, w jego łóżku, w jego pościeli... Przeraziło mnie to trochę.
W tej chwili przypomniało mi się jak tutaj się znalazłem. 
- Dziękuję. 
- Nie ma sprawy. 
Spojrzałem na jego przyrumienioną twarz. 
- Słodko się rumienisz... - zachichotałem 
- Ugh.. Nie patrz się na mnie. 
- Dlaczego? 
- Bo ja brzydko wyglądam, gdy się rumienię. 
Ash usiadł sobie na skraju łóżka patrząc się na mnie swoimi błyszczącymi oczami.
- Kochanie, jesteś piękny, gdy się rumienisz. Ja Ci to mówię. 
Sam niedowierzałem, że to powiedziałem, ale stało się. 
- Dziękuje Lukey. 
Złapałem dłoń Asha. 
- Nie ma za co. 
Chłopak nie pewnie spoglądał co jakiś czas na swoją rękę, co mnie zaniepoiło... Moje przeczucia się sprawdziły. Na jego nadgarstku były blizny. Zerwałem się i usiadłem obok jego przyglądając i dotykając delikatnie miejsc, gdzie zastałem bliznę. Wcześniej ich nie zauważyłem. Chłopak zaczął płakać.Jedna z łez spłynęła na moją rękę.
- Ash, kochanie nie płacz. 
Objąłem go natychmiast i pozwoliłem, aby łzy z jego oczu zostawiły parę plamek na koszulce. 
- Ja się tego wstydzę, Luke... - Wyszeptał bardzo cicho do mojego ucha - Ale nie chcę teraz wracać do tego...
Moja dłoń trzymała jego podbródek.
- Dobrze, jak będzie odpowiednia chwila to mi sam powiesz, ok? Ale postaraj się Ashton, żeby tego więcej nie zrobić, z każdym problemem możesz do mnie przyjść. Pamiętaj.
- Już tego nie robię i nie zrobię... Obiecuje...
Przyrzeczenie zapieczętował nasz skromny pocałunek. 
- Teraz będzie tylko lepiej. 
- Wierzę Ci Lukey. - Ash starł z pod oczu łzy i się uśmiechnął. - Mam kochanego chłopaka. 
Czy on mnie nazwał chłopakiem? Nie... To nie możliwe... Może on ma już kogoś? A ja byłem odskokiem w jego życiu? Luke, cholera uspokój się. Czułem, że mimo wszystko policzki zrobiły się różowe. 
- To ja mam pięknego... - zawahałem się czy to powiedzieć -  Chłopaka...
Ashton przykucnął przy mnie jak Calum, gdy rozmawialiśmy, lecz Calumowi nie pozwalałem na to i odchodziłem z miejsca. 
- Może, gdybym Cię nie spotkał to byłoby coś więcej na tym nadgarstku... Dzięki tobie kochany tutaj jestem. 
- Jak to? 
- Już wcześniej chciałem Cię spotkać, słyszałem o Tobie kiedyś. Teraz w końcu Cie poznałem...Spotkałem. 
- Naprawdę? 
- Nie na niby głuptasie. 
Chłopak się zaczął śmiać. Dziwnie się z tym czułem, że ktoś wiedział o mnie wcześniej... Ale się nie odezwał do mnie. 
- To znaczy, że jesteśmy teraz parą...? - spytałem z niepewnością w głosie. 
- Hmm... Luke myślę, że tak.
Nie wierzyłem, że znów mam kogoś. Ashtona.
~•~
Z moim chłopakiem spędzałem czas leżąc na łóżku. Jego głowa spoczywała na moim torsie, a ja z jego włosów kręciłem niewielkie loczki. Przytulaliśmy się i dawaliśmy sobie buziaki dopóki nie przypomniałem sobie, że Calum chciał, żebym zadzwonił. 
- Szlag! 
- Co się stało? - spojrzał patrząc mi się w oczy.
- Nic, tylko miałem się skontaktować z Calem. Zrobię to później. - sięgnąłem po komórkę.
- Zostaw ten telefon... Teraz jesteśmy my... 
Ashton zabrał z mojej dłoni przedmiot i pocałował w policzek. 
Nadal do mnie nie dochodziło, że ON został moją połówką. Calum miał racje, że może znajdę kogoś, że po Amelii się pozbieram... 
- Kocham Cię. 
Wymknęło mi się z ust. 
- Ja Ciebie też Lukey. 
______________________________
Dzięki wielkie za tyle wejść i komentarzy. Dodaję rozdział, lecz nie wiem kiedy dodam następny. Możliwe, że za 2-3 tygodnie. Uczcie się pilnie kochani! Do zobaczenia w krótce. :*