poniedziałek, 1 września 2014

#~6

#~6
To co czułem w tamtej chwili nie można było opisać, bynajmniej ja nie mogłem, nie potrafiłem. Splotłem swoje nogi wokół jego pasa i oparłem się plecami o ścianę basenu i trzymałem ręce na ramionach chłopaka.
- Ummm... Luke... 
- Zatkaj się! - krzyknąłem uśmiechając się - nic nie mów, wiem, że zrobiłem to przy ludziach, ale nie mogłem się oprzeć. 
- Ale to było urocze wiesz? 
Uśmiechałem się przez dłuższy czas i nie wiedziałem co powiedzieć. Kiedy w końcu palnąłem:
- Popływajmy. 
Jego obecność sprawiała mi przyjemność. Chciałbym go widywać codziennie, o każdej porze dnia czy nocy. Lubię gdy na jego twarzy gości uśmiech. 
- Top się! 
Krzyknął Ash i w ostatniej chwili złapałem powietrze przed zanurzeniem mi głowy do wody. 
- Co to miało być?! 
Spytałem chlapiąc go w twarz, ledwo oddychając a przy tym się śmiejąc. 
- Nie gniewaj się Lukey... 
- No nie wiem... 
Zrobiłem nadąsaną minę jak Ashton dziś dodając skrzyżowane ręce i odwracając głowę, kiedy popłynął do mnie i przytulił. 
- Proszeee... 
- Utop się debilu! 
Wykrzyczałem przez śmiech i postąpiłem tak samo jak on ze mną.
- Luke... Tak, żyje dzięki, że się zainteresowałeś. 
Zaczęliśmy się obaj głośno śmiać i chwile później wyszliśmy z basenu, żeby wyschnąć chociaż trochę. Siedząc na trawie co chwila któryś z nas na siebie spoglądał. 
- Cześć Luke - usłyszałem głos Caluma za moimi plecami. 
- Oh... To Ty? To jest Ashton, Ash poznaj Caluma, to mój najlepszy przyjaciel. - wstałem wskazując na Cala.
- Miło mi Cię poznać, Luke wspominał mi coś o tobie...
Wbiłem łokcia mu w żebra, żeby przestał, nie chciałem, żeby Cal mu wszystko wygadał. 
- Auć. Dobra, z resztą nie będę wam przeszkadzać. Mam nadzieje, że się odezwiesz Luke. 
- Odezwę albo zabije. 
Chłopak odszedł w stronę domu, a ja uśmiechnąłem się przez zęby. 
- Fajnego masz przyjaciela. - Ash zaśmiał się zatykając dłonią usta - Idziemy gdzieś?
- Dzięki... Pewnie.
~•~
Przez całą godzinę tańczyłem z Ashem. Miałem ochotę przytulać go, szeptać mu do ucha miłe słowa i trzymać za rękę. Dałem się powstrzymać. Po kolejnym przetańczonym kawałku usiadłem na schodach. Ashton ze szklanką whisky, gdy mnie zauważył przysiadł się. Położył jedną ze swoich dłoni na moim udzie a ja czułem, że robi mi się gorąco. 
- Daj się napić. - powiedziałem tonem rozkazującym, ale miłym.
- Trzymaj. 
Wypiłem do dna. 
- Daj mi jeszcze... 
- Na pewno? 
- Ashton... Tak na pewno.
Smakował mi ten smak. Chciałem jeszcze. Nie zdawałem sobie wtedy sprawy, że już wypiłem trochę wcześniej. Chłopak podał mi szklankę. Zaczęło mi się odrobinę kręcić w głowie.
- Coś mi się wydaje, że nie dojdziesz sam do domu... Luke. 
Oparłem głowę na ścianę zamykając oczy, kiedy ktoś mnie uniósł na ręce. To z pewnością Ash. Otuliłem się w jego szyje. 
- Co ja z tobą zrobię...? 
Słyszałem ledwo. Czułem najbardziej tylko ból w głowie i odruchowo złapałem się za skronie. Blondyn jak skojarzyłem, zawiózł nas do jakiegoś domu. Zaniósł mnie do łóżka i ściągnął mi buty, a ja przytuliłem się do poduszki. Była taka miła i pachniała Ashem. 
- Luke, będziemy razem spać, nie będzie Ci to przeszkadzać? 
Wymruczałem tylko skromne "nie". Chłopak położył się obok i zaczął na moich plecach robić różne rysunki i pętelki. 
- Wiesz, że to bardzo lubię? - spytałem i zacząłem zasypiać, gdy poczułem lekkie muśnięcie ust na moim policzku.
- Dobranoc...
~•~
- Luke... Obudziłbyś się... 
Znałem ten głos... Skądś go kojarzyłem - Ashton. Otworzyłem oczy, ale zaraz je zamknąłem. 
- Powiesz mi gdzie jesteśmy? - przeciągnąłem się.
- Jesteś u mnie. 
- Dlaczego? 
- Wiesz... Nie wiedziałem gdzie mieszkasz, a za bardzo Ci odbiło i musiałem Cię gdzieś zabrać. 
Po przyzwyczajeniu się do bardzo jasnego światła spojrzałem na chłopaka. Potem rozglądałem się po pomieszczeniu. Chyba byłem w jego pokój, w jego łóżku, w jego pościeli... Przeraziło mnie to trochę.
W tej chwili przypomniało mi się jak tutaj się znalazłem. 
- Dziękuję. 
- Nie ma sprawy. 
Spojrzałem na jego przyrumienioną twarz. 
- Słodko się rumienisz... - zachichotałem 
- Ugh.. Nie patrz się na mnie. 
- Dlaczego? 
- Bo ja brzydko wyglądam, gdy się rumienię. 
Ash usiadł sobie na skraju łóżka patrząc się na mnie swoimi błyszczącymi oczami.
- Kochanie, jesteś piękny, gdy się rumienisz. Ja Ci to mówię. 
Sam niedowierzałem, że to powiedziałem, ale stało się. 
- Dziękuje Lukey. 
Złapałem dłoń Asha. 
- Nie ma za co. 
Chłopak nie pewnie spoglądał co jakiś czas na swoją rękę, co mnie zaniepoiło... Moje przeczucia się sprawdziły. Na jego nadgarstku były blizny. Zerwałem się i usiadłem obok jego przyglądając i dotykając delikatnie miejsc, gdzie zastałem bliznę. Wcześniej ich nie zauważyłem. Chłopak zaczął płakać.Jedna z łez spłynęła na moją rękę.
- Ash, kochanie nie płacz. 
Objąłem go natychmiast i pozwoliłem, aby łzy z jego oczu zostawiły parę plamek na koszulce. 
- Ja się tego wstydzę, Luke... - Wyszeptał bardzo cicho do mojego ucha - Ale nie chcę teraz wracać do tego...
Moja dłoń trzymała jego podbródek.
- Dobrze, jak będzie odpowiednia chwila to mi sam powiesz, ok? Ale postaraj się Ashton, żeby tego więcej nie zrobić, z każdym problemem możesz do mnie przyjść. Pamiętaj.
- Już tego nie robię i nie zrobię... Obiecuje...
Przyrzeczenie zapieczętował nasz skromny pocałunek. 
- Teraz będzie tylko lepiej. 
- Wierzę Ci Lukey. - Ash starł z pod oczu łzy i się uśmiechnął. - Mam kochanego chłopaka. 
Czy on mnie nazwał chłopakiem? Nie... To nie możliwe... Może on ma już kogoś? A ja byłem odskokiem w jego życiu? Luke, cholera uspokój się. Czułem, że mimo wszystko policzki zrobiły się różowe. 
- To ja mam pięknego... - zawahałem się czy to powiedzieć -  Chłopaka...
Ashton przykucnął przy mnie jak Calum, gdy rozmawialiśmy, lecz Calumowi nie pozwalałem na to i odchodziłem z miejsca. 
- Może, gdybym Cię nie spotkał to byłoby coś więcej na tym nadgarstku... Dzięki tobie kochany tutaj jestem. 
- Jak to? 
- Już wcześniej chciałem Cię spotkać, słyszałem o Tobie kiedyś. Teraz w końcu Cie poznałem...Spotkałem. 
- Naprawdę? 
- Nie na niby głuptasie. 
Chłopak się zaczął śmiać. Dziwnie się z tym czułem, że ktoś wiedział o mnie wcześniej... Ale się nie odezwał do mnie. 
- To znaczy, że jesteśmy teraz parą...? - spytałem z niepewnością w głosie. 
- Hmm... Luke myślę, że tak.
Nie wierzyłem, że znów mam kogoś. Ashtona.
~•~
Z moim chłopakiem spędzałem czas leżąc na łóżku. Jego głowa spoczywała na moim torsie, a ja z jego włosów kręciłem niewielkie loczki. Przytulaliśmy się i dawaliśmy sobie buziaki dopóki nie przypomniałem sobie, że Calum chciał, żebym zadzwonił. 
- Szlag! 
- Co się stało? - spojrzał patrząc mi się w oczy.
- Nic, tylko miałem się skontaktować z Calem. Zrobię to później. - sięgnąłem po komórkę.
- Zostaw ten telefon... Teraz jesteśmy my... 
Ashton zabrał z mojej dłoni przedmiot i pocałował w policzek. 
Nadal do mnie nie dochodziło, że ON został moją połówką. Calum miał racje, że może znajdę kogoś, że po Amelii się pozbieram... 
- Kocham Cię. 
Wymknęło mi się z ust. 
- Ja Ciebie też Lukey. 
______________________________
Dzięki wielkie za tyle wejść i komentarzy. Dodaję rozdział, lecz nie wiem kiedy dodam następny. Możliwe, że za 2-3 tygodnie. Uczcie się pilnie kochani! Do zobaczenia w krótce. :*

3 komentarze:

  1. Ajajajajaj! *-*
    Błagam Cie szybko Next ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh, czemu Ashey się tnie :( I Luke taki troskliwy <3 super rozdział :) Zapraszam do siebie http://michael-and-luke-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Aww jakie slodziaki kocham to może kiedys juz to napisalam ale lashton to chyba moje ulubione polaczenie

    OdpowiedzUsuń